Zaznacz stronę

Pewnych rzeczy w życiu nie da się przewidzieć. Wyznaczamy sobie cele, planujemy dokładnie drogę do ich realizacji oraz czas. Wszystkie te działania mają na celu pomóc nam osiągnąć sukces, bo jak wiemy samo powiedzenie sobie, że czymś się zajmę to długoterminowo nieco za mało, aby wytrwać w postanowieniu. Jednak nawet rzetelnie zaplanowana i realizowana droga do celu może spotkać się z nieoczekiwanymi zdarzeniami, których nie braliśmy pod uwagę. Współcześnie mówi się o tzw. czarnych łabędziach. 

Termin ten pochodzi z książki Taleba Nassima Nicholasa o tytule: Czarny łabędź. Jak nieprzewidywalne zdarzenia rządzą naszym życiem 

Czarne łabędzie z książki Caleba to wydarzenia na ogromną skalę, które niejednokrotnie absolutnie zmieniają tory naszych żyć o 180 stopni. Ale możemy też mówić o niewielkich czarnych łabądkach, które pojawiają się znikąd w naszych życiach i mieszają nasze szyki. Właśnie z takim czarnym łabędziem przyszło mi się spotkać, kiedy to dokładnie rok temu postanowiłem wrócić do czynnego uprawiania zawodu aktora. Spodziewałem się, że nie będzie to łatwe do zrealizowania, ale wydawało się możliwe. Wspólnie z widzami Aktorskich ustanowiliśmy cel, a w zasadzie kilka celi, nad którymi miałem się pochylić przez najbliższy rok i z których widzowie mieli mnie rozliczyć. Były to: 

  • 13 zleceń aktorskich (wyłączając nauczanie)
  • udział w 50 castingach

oraz dwa dodatkowe cele poboczne:

  • jedna rola w dubbingu
  • 2 filmy krótko metrażowe

Kiedy rozpoczynałem ich realizację nie brałem pod uwagę, a nawet nie przyszło mi do głowy, że może wydarzyć się coś niespodziewanego. Byłem nastawiony, że wszystko zależy tylko i wyłącznie od mojej wytrwałości i działania. ALE! Okazało się, że czarny łabędź już krążył nad moją głową. 

Samo wyznaczenie celów i drogi do ich realizacji niezwykle pomogło w ożywieniu kariery i obecności na planach. Chodź nie były to może plany marzeń, to jednak gwarantowały zarobek i nieustanny trening aktorski. Realizacja postanowień była bardzo dynamiczna. Do momentu, aż zaczęło się… problemy w życiu prywatnym, przeprowadzka, nadmiar obowiązków i wisienka na torcie czyli… gradówka. Choroba oka, przez którą niemal zupełnie straciłem szanse, aby wygrać jakiś casting. Na szczęście przez pierwsze pół roku zdobyłem już ponad połowę planowanych zleceń, więc nie podupadałem na duchu i na tyle na ile się dało nagrywałem dalej selftejpy licząc, że może tego aż tak nie widać i realizując plan 50 castingów… Ale było widać, bo od tego czasu niemal nic nie udało się wygrać. Los się jednak uśmiechnął i pod koniec roku wpadło kilka zleceń dzięki poczcie pantoflowej i starym znajomościom (zleceń, podczas których oko aż tak nie przeszkadzało).

Plan się udał. Nagrałem ponad 55 selftapów (i jeszcze więcej zgłoszeń). Zagrałem w jednej reklamie, 7 serialach, jednym filmie, dwóch kampaniach społecznych, jednej sesji motion capture i jednym wewnętrznym filmie instruktarzowym. Ponadto odmówiłem udziału w jednym serialu (ze względu na warunki) i jednym filmie (ze względu na termin). Słowem wypadło całkiem nieźle, ale gdybym uwzględnił szansę pojawienia się nieoczekiwanych wydarzeń podsumowanie wyglądałoby z pewnością znacznie lepiej. 

Lekcji z tej historii jest wiele – przede wszystkim taka, że wyznaczanie celów, drogi do ich realizacji to niezwykle pomocne narzędzie, dzięki któremu można rozruszać się będąc freelancerem na rynku aktorskim. Nawet jeżeli cele są póki co stosunkowo niewielkie i ograniczają się łapania wszelkich możliwych zleceń. 

Druga ważna lekcja jest taka, że zawsze trzeba się spodziewać niespodziewanego. Myślę, że gdybym nastawił się na możliwość zaistnienia nieprzewidzianych sytuacji od początku, moje zdrowie psychiczne nie ucierpiało by aż tak, a na głowie nie przybyło tych trzech siwych włosów. 

Trzecia, że nawet na mediach społecznościowych można znaleźć ciekawe oferty pracy w zawodzie aktora, trzeba tylko aktywnie działać, wysyłać zgłoszenia, pytać, rozmawiać, szukać i nie zdawać się na to, że ktoś odwali za nas tę robotę. 

To by było na tyle! Działajcie i zdobywajcie! A ja już myślę o kolejnych celach, choć jest już prawie czerwiec i można by powiedzieć, że nieco na to za późno. Ale pamiętajcie – nigdy nie jest za późno na działanie! 

Darek